Skip to content

PSYCHOLOGIA – PROKRASTYNACJA

Co się odwlecze to nie uciecze, czyli odraczanie zadań w nieskończoność

Nowy rok sprzyja postanowieniom. Wielu z nas przyrzeka sobie, że od teraz na pewno:

– zrobimy prawo jazdy,

– będziemy się gimnastykować,

– sprzątniemy wreszcie strych/piwnicę/papiery zalegające w szufladach,

– napiszemy tę pracę magisterską.

Ba, na pewno. I znów skończy się na niczym. Bardzo staram się wyciągać wnioski ze swoich błędów popełnionych w przeszłości i nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Staram się, naprawdę. Niestety bez większych efektów. Wiele razy zdarza mi się ociągać z realizacją pewnych zadań. W okresie szkolnym, bardzo często zdarzało mi się np. siedzieć po nocy i kończyć wypracowania, referaty czy nieszczęsną pracę magisterską. Oczywiście tłumaczyłam to sobie, a jakże. W powyższych przypadkach problem polegał na braku „weny twórczej” a przecież te działania wymagały natchnienia. Niedawno surfując po internecie, a tak naprawdę próbując uniknąć przedświątecznego sprzątania, natknęłam się na artykuł, który opisywał dokładnie moją przypadłość. Nazwano ją prokrastination, co na język polski można by przetłumaczyć jako „prokrastynacja” lub bardziej zrozumiale: odsuwanie na jutro. Od „pro” – na i „kras” – jutro. Okazuje się, że to co wielu nazywa lenistwem, stało się tematem badań psychologów, którzy próbują poprzez nie dostrzec sedno zjawiska, dowiedzieć się jakie czynniki na nie wpływają a przede wszystkim jak sobie pomóc jeśli jest się osobą dotkniętą tym zaburzeniem. Tak, zgadza się, zaburzeniem. Hm, nie sądziłam, że to takie poważne. W takim razie nic dziwnego, że nie potrafiłam sama tego okiełznać.

Zacznijmy od definicji zjawiska: prokrastynacja to zachowanie, polegające na odkładaniu pracy na później. Dotkniętych tą przypadłością jest 20 % populacji, niezależnie od płci i narodowości. Jak każde zaburzenie, i to ma różne nasilenie u poszczególnych osób. Jedni odsuwają gruntowne porządki z grudnia na czerwiec. Inni nie będą w stanie ukończyć studiów, stale biorąc kolejne dziekanki. Nie jest tak, że „odsuwający na później” nie boją się konsekwencji swojego unikania, albo po prostu nie chcą się zmienić, bo im to nie przeszkadza. To nie tak, czasami nawet bardzo im to przeszkadza (myślę tu o sobie), ale nie mogą się po prostu przemóc, zmobilizować. Wynajdą sobie tysiąc innych „ważniejszych” rzeczy do zrobienia. Powiedzenie „odsuwaczowi”, żeby po prostu zabrał się do pracy, wywoła taki sam efekt jak powiedzenie osobie dotkniętej depresją „hej, rozchmurz się”.

Czytaj także:  Uważność

Jednym z naukowców, który zajmuje się zgłębianiem tego stosunkowo młodego obszaru psychologii, jest Joe Ferrari z Uniwersytetu w Chicago. Twierdzi on, że osobom odsuwającym na później potrzebna jest terapia behawioralna. Stałe, chroniczne odsuwanie na jutro nie jest związane z brakiem umiejętności zarządzania czasem. To raczej problem łączący się z ustalaniem priorytetów i niechęcią do podejmowania długoterminowych projektów. Okazuje się bowiem, że „odsuwacze” oceniają zadania, które przynoszą natychmiastowe rezultaty jako bardziej atrakcyjne, niż te, których efekty nadeszłyby po dłuższym czasie (choć obiektywnie te drugie mogłyby przynieść większe korzyści).

Jakie są przyczyny tego zjawiska? Joe Ferrari upatruje przyczyn w domu rodzinnym. Dzieci wymagających, surowych rodziców nie mają wielu możliwości buntu. Mogą jedynie odsuwać w czasie wykonanie poleceń rodziców i w ten sposób biernie się im przeciwstawiać. Jednak inny znawca tematu, Fred Rist, uważa że czynnik rodzinny stanowi najwyżej 10 %. Na pozostałe 90 %, składają się inne powody. A podstawowym pytaniem, aby je odkryć jest: „dlaczego inne czynności są dla mnie ważniejsze?”.

Jak sobie radzić? Na uniwersytecie w Munster opracowano program, który ma pomóc studentom opanować tendencję do odsuwania zadań w nieskończoność. Program rozpoczyna się uświadomieniem jak bardzo ważne jest ustalenie konkretnego momentu, w którym należy nieodwołalnie rozpocząć daną czynność. Następnie studenci uczą się realistycznego planowania, czyli szacowaniu czasu potrzebnego do wykonania pracy. Większości z nas brakuje tej umiejętności. Na początku „terapii” studenci mają 20 minut dziennie na wykonanie danej czynności. Przed i po tym czasie nie wolno im tego robić. Jeśli nauczą się przestrzegać tego czasu, stopniowo go przedłużają. To ma w nich wzmocnić kontrolę nad czasem.

Inne wskazówki dla „odsuwaczy” to:

– duże części materiału dziel na małe, łatwiejsze do ogarnięcia w krótkim czasie,

Czytaj także:  30 kroków do szczęścia

– sporządzaj listy zadań do wykonania (ale nie poprzestawaj na tym),

– wiedz, że wszystko trwa dużo dłużej niż sądzisz,

– wyeliminuj „zajęcia zastępcze”, np. ciągłe, nerwowe sprawdzanie emaili,

– ustal konkretny termin rozpoczęcia danej czynności,

– znajdź miejsce, w którym nikt nie będzie ci przeszkadzał,

– zacznij od środka, jeśli nie wychodzi ci początek.

Istnieją dwa typy „odsuwaczy” aktywni i pasywni:

– aktywni, to ci, którzy uważają, że dopiero w ostatnim momencie przed upłynięciem terminu stają się kreatywni. Zarzekają się, że wcześniej nie mieli absolutnie pomysłu, weny potrzebnej do ukończenia danego projektu (jakbym słyszała siebie).

– natomiast pasywni, to ci, którzy dzięki odsuwaniu na późniejszy termin unikają przewidywanego niepowodzenia. Odraczając wykonanie zadania, trwają nadal w „poczuciu bezpieczeństwa”. A mając mało czasu, gdy coś się nie uda, mogą zawsze powiedzieć, że to wina terminu a nie ich umiejętności.

I tu miła wiadomość dla tych z Was, którzy zaliczyli się do aktywnych: według badań naukowych, są oni bardziej elastyczni a zatem czasem bardziej efektywni niż inni. W przypadku szybkich zmian, łatwiej przystosowują się do nowych okoliczności, nie są bowiem przyzwyczajeni do działania według ścisłego planu. Łatwiej im spontanicznie działać, reagując na pojawiające się wydarzenia.

Na podstawie: Sigrid Neudecker, Morgen, versprochen!

Kliknij i oceń

Shopping cart